23 grudnia 2015

Krowę kijem pogoniła

   No... może niedosłownie :) Dziś był ten dzień, w którym nastąpił mały przełom na poziomie kontaktu ja i Brida. Maleńki krok na przód, przekraczający granicę mojej codziennej niepewności przy każdym spacerze. Pisałam już wcześniej o tragicznie niskim stopniu zaufania Krowy wobec mnie. W tej chwili jesteśmy znacznie wyżej. Nie dojdziemy do idealnej relacji - tego jestem prawie pewna, ale wiem, że będzie już tylko lepiej. Kilka przeczytanych ostatnimi czasy postów dało mi mocnego powera. Jestem gotowa do działania.

   Jeden spacer, a tak dużo zmian. Pierwszy raz od niepamiętnych już dla mnie czasów pokonałyśmy, uwaga, prawie 4 kilometry piechotą i dodatkowo 800 metrów autobusem. No rewelka :D
W trakcie naszej podróży udowodniłam Grubej, że:

  • trzepany w oddali dywan nie jest groźny, nie trzeba uciekać, ale za to można się skupić na mnie, porobić coś by dostać żarcie i poszukać fajnych rzeczy w trawie.
  • odgłos trzepanego dywanu to... odgłos trzepanego dywanu. Ba, pan który trzepie dywan jest całkiem fajny :)
  • szczekający za płotem owczarek niemiecki może być tak samo olewany, jak te małe pieski wcześniej. Hej, przy nim też można coś porobić za żarcie. Level up w umiejętności "skupienie". No i znaleziony owczarek, który nam pomoże w wyzwaniu ;>
  • wzdychający autobus to tylko wzdychający autobus. Spokojnie, on tak wzdycha na Twój widok Bridziu :) No i ludzie we wzdychającym autobusie mogą być całkiem fajni i podrapią pyszczek pokryty kagańcem.

Tymczasem życzę Wesołych Świąt w gronie rodziny i czworonogów,
mnóstwa psich gadżetów pod choinką, 
a także tony cierpliwości i motywacji na nadchodzący rok :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz