31 grudnia 2016

Pożegnanie starego i powitanie nowego roku.


Rok 2016 był prawdopodobnie najgorszym rokiem jaki pamiętam. Pełen nieszczęść, przykrości, nerwów i stresu. Bardzo cieszę się, że już dobiega końca i modlę, aby ten nadchodzący 2017 był zupełną odwrotnością. Nie mogę tutaj powiedzieć, że nie przydarzyło mi się nic dobrego. Przeciwnie, dokonałyśmy z Bridą wielkiego postępu w sferze wspólnego zaufania, a dodatkowo spełniłam jedno ze swoich marzeń.

   Styczeń był miesiącem pełnym grupowych spacerów. W zasadzie nie przypominam sobie, by cokolwiek było istotne ;)


   W lutym po raz pierwszy od sześciu lat wystartowałam z Bri w zawodach agility. Nieoficjalne, bo nieoficjalne, ale emocje na nich panujące sięgały zenitu :D

fot. Zuza Staniszewska

   W marcu natomiast po raz pierwszy od siedmiu lat obie pojawiłyśmy się w centrum naszego miasta. Krowa spisała się naprawdę dzielnie. Nic nie zagłuszyło jej spokoju, była bardzo skupiona na moich poleceniach i ładnie radziła sobie z dotykaniem przez obcych ludzi.


   W kwietniu zadebiutowałyśmy w zawodach DogTrekkingu. Okazało się, że to jest to co chcemy dalej robić - chodzić, podziwiać widoki i przy okazji konkurować z innymi. Mój długodystansowiec chyba w końcu czuł się spełniony.

fot. Łapa na Szlaku

   Maj wiąże się z pierwszym naszym dalszym wyjazdem. Pojawiłyśmy się na mistrzostwach DogTrekkingu w Sanoku, który tak dał nam w kość, że przysięgłam sobie iż nigdy więcej nie pobiegniemy w taki skwar. To się nazywa bieg na orientację! :)

fot. Maxmiliano De Suza

   Bardzo ekscytującym miesiącem był czerwiec. W pierwszej połowie wystartowałam z Bridą w Biłgorajskim DogTrekkingu, natomiast w drugiej urodził się przyszły członek rodziny - Q.

fot. Dagmara Modzelewska
fot. Łapa na Szlaku

   Lipiec nie zaskoczył niczym nowym. Bardzo dużo wtedy pracowałam, a na głowie miałam w sumie tylko przygotowywanie się na kolejne futro w domu.

   Natomiast sierpień... Ahh, piękny miesiąc. W pierwszej połowie wraz z Bridą wzięłam udział w Fotospacerze w Lublinie, a w drugiej połowie pojechałam po moje małe marzenie - Kjuczka. Unosiłam się w na siódmej chmurce przez cały dzień. Dopóki nie dotarłam do domu i pół świata nie zawaliło mi się na głowę... 

fot. Monika Bednarz
  
   Wrzesień? Cały zapchany wizytami z kotem w klinice weterynaryjnej. W sumie to nie pamiętam bym czymkolwiek innym miała wtedy tak zaprzątniętą głowę.

   A na domiar złego w październiku Młody postanowił zjeść szarpak ze sznura. Ciągłe wymioty, senność i niechęć do wszystkiego towarzyszyły mu przez kilka dni. Często też zostawał w klinice na kroplówkach. Od tamtej pory ma tylko gumowe zabawki w zasięgu pyska. W tym miesiącu pokonałyśmy z Bridą także ostatni w tym sezonie DogTrekking.

fot. Łapa na Szlaku

   Listopad na szczęście był nieco spokojniejszy w kwestii weterynaryjnej. W zasadzie to poza panikowaniem co do wzrostu i uszu Kjucza nic nie wybijało mnie z funkcjonowania :P

   W grudniu za to po raz pierwszy od pięciu lat pojawiłam się na wystawie psów jako handler, a także Q dokonał swojego debiutu. Nie był jakiś spektakularny, ale jestem niesamowicie dumna z tego jak doskonale Młody potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji :)

fot. Kinga Pietroń

Przechodząc do podsumowania wyzwania, jakie podjęłam na początku roku 2016, to dosyć sporo udało się osiągnąć :)

1) Brida schudła. Nawet do tych 27kg, ale było to aż nadto i teraz ma 28kg wyglądając bardzo dobrze.

2) Ha. No dbałam o te uszy, ale często lenistwo brało górę nad chęcią. No i fakt, że Bri bardzo nie lubi tego zabiegu często przeważał. Mimo to w tym roku udało się uniknąć zapalenia ucha.

3) Ta "upragniona mobilność" zakończyła się na tym, że samochodem jeździłam tylko na zawody. Czas zainwestować w swoje autko, a dopiero potem stawiać tego typu czelendże.

4) Na piłce udawało się ćwiczyć w miarę regularnie. Krówka bardzo lubiła te ćwiczenia. Do tego stopnia, że czasami próbowała włazić na nią jeszcze przed rozgrzewką. Taka pospieszna!

5) A dzie tam... Udajmy, że tego podpunktu tam nie było ;)

6) Tego też tam wcale nie było...

7) Powiem Wam, że ten podpunkt miał być bardzo kluczowym i... mogę powiedzieć, że w większości przypadków Bri stara się nie zabić żadnego owczarka niemieckiego. Przynajmniej będąc bez smyczy... Na smyczy dalej wygląda to bardzo podobnie do stanu sprzed roku. Jest bardzo upartym pieskiem.

8) O tak. Kocham tego psa jeszcze bardziej. To fascynujące jak często potrafimy się porozumieć bez żadnych słów czy gestów. Wystarczy jedno spojrzenie i obie wiemy na czym stoimy :)


 Tymczasem czas podjąć jakieś kroki w kierunku super roku 2017.

1) Dalsze działanie by pieseczek był grzeczny w obecności ONków. W końcu musi się udać!

2) Praca nad Kjuczkiem i jego małymi lękami - inne psy, strzały, wymaganie czegoś od niego.

3) Samochód albo nowy aparat - na coś muszę uzbierać! :D

4)  Zrobienie jak najwięcej w kierunku agility z Młodym. Seminaria, obozy, treningi? 

5) Zaczęcie pracy nad świadomością ciała Q, zachowywanie równowagi fizycznej i psychicznej.

6) Brida u dentysty... :) Przekładam to od dawna, a wreszcie trzeba coś zrobić z tym kamieniem.

7) Zapisać się na szczeniaczkowo lub kurs posłuszeństwa z Kurczakiem i przygotowywać pod egzamin Psa Towarzyszącego.

8) Owce, owce, owce... ;> Może uda się podejść do Próby Instynktu Pasterskiego?


Szczęśliwego nowego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz