19 sierpnia 2017

Roczek!


Właśnie mija rok od kiedy ten mały puchaty brzdąc zawitał w moim życiu. Rok, który bardzo pozytywnie wywrócił moje życie do góry nogami. Rok, w którym moja cierpliwość poszerzyła granice wytrzymałości... :D


   Ten mały papi przez pierwsze kilka miesięcy tak zdołał zaleźć mi za skórę, że czasem zastanawiałam się, co mnie podkusiło na szetlanda? Do wszystkiego podchodził z ogromną rezerwą, na byle podniesienie głosu uciekał za kanapę, panikarz do kwadratu! "Co za głupi szetland!" myślałam. Zaciskałam zęby i pracowałam, żeby nasze relacje wyglądały tak jak wyglądają właśnie teraz.

fot.: Paula Sarzyńska

   I udało się! Osiągnęliśmy nawet więcej niż się spodziewałam. W końcu nie ucieka przed wszystkimi psami jakie zobaczy, w końcu bawi się z nimi w ganianego. Nareszcie odkrywa, że to co początkowo wydaje się straszne wcale takie być nie musi - potrafi się wystraszyć wytrzepywanego pokrowca na basen, aby po chwili bawić się nim ze mną. A przecież to to takie wielkie, szeleszczące i straszne dla mini szetlanda, jakim jest Q! 


   Oczywiście, że wiedziałam jakie są szelciaki. I oczywiście wiedziałam, że socjal to podstawa. I chcę by było jasnym, że nie żalę się w tym poście na temat tej rasy i nie wytykam palcami, iż są be, fe i w ogóle kto to wymyślił. Ale uwierzcie mi, zaczynając od dalmatyńczyka, po którym wszystko spływa i generalnie jest psem pewnym siebie, a wkraczając w taka małą puchatą kulkę, która z natury jest nieśmiała - widać różnicę ogromną i nie ma co porównywać obu ras, ponieważ są zupełnie różne a przy tym takie idealne ;) Po prostu teoria, a praktyka to zupełnie dwie różne świadomości.


   Kjuczek nauczył mnie spokoju i entuzjazmu we wspólnej pracy, a także, że można dawać z siebie więcej niż się wydaje. Dał ogromną lekcję cierpliwości i asertywności. A przy tym powstrzymywał od krzyczenia (no dobra, czasem mi się zdarzy! :o) na niego by nie cofnąć się o dwa kroki we wspólnej relacji.


   Q jest szetlandem otwartym, ale też nieco nieśmiałym wobec człowieka. Czasami jest niepewny do innych psów, ale dość szybko się do nich przekonuje. Totalnie we mnie wpatrzony, chodzący krok w krok przynosząc ulubioną piłeczkę. Słucha niemal każdego słowa i służy - jak na owczarka przystało ;)


   Jak się szybko okazało jest szelciakiem po prostu wymarzonym. Miała być mała suczka do agility, niewystawowa. I jest małe szelciakowe psisko, do agility w kategorii small i (nie oszukujmy się) ze względu na wzrost oraz "dziewczęcość" w wyrazie pyska super wrażenia na wystawach on nie zrobi :) Totalnie jestem z tym faktem pogodzona, bo właśnie takiego psa chciałam. Takiego. Wymarzonego. Małe spełnienie marzenia sprzed wielu lat <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz